Nannacara anomala - turkusowy klejnot - Wersja do druku +- Forum WTMA Akwarystyka Wielkopolska (http://wtma.pl) +-- Dział: Akwarystyka słodkowodna (/forumdisplay.php?fid=5) +--- Dział: Atlas ryb (/forumdisplay.php?fid=41) +--- Wątek: Nannacara anomala - turkusowy klejnot (/showthread.php?tid=31) |
Nannacara anomala - turkusowy klejnot - DUANDR - 27-08-2010 07:06 Nannacara anomala - turkusowy klejnot Niniejszy tekst powstał w wyniku krótkiej przygody z gatunkiem, o którego urodzie nie trzeba przekonywać nikogo kto widział dorosłe i w pełni wybarwione osobniki. Nie będę tu przytaczał podręcznikowych opisów gatunku, bo te są dostępne praktycznie w każdej publikacji akwarystycznej, ale podzielę się własnymi doświadczeniami i poczynionymi obserwacjami. Fotka nr 1 (samica) fotka nr 2 (samiec) Po raz pierwszy spotkałem się z akarką kratkowaną, bo tak wtedy o niej mówiono, gdy byłem na początku mojej akwarystycznej przygody, w czasopiśmie "Akwarium" i książce "Ryby w akwarium ". To tam właśnie natknąłem się na opisy tych ryb. Ale pierwsze egzemplarze trafiły do mojego akwarium, gdy miałem już kilkanaście lat i jako takie doświadczenie akwarystyczne. Niestety w tamtym czasie nie mogłem sobie pozwolić na preparowanie wody wodociągowej i co za tym idzie nie było mi dane doświadczyć pełni uroku tego gatunku. W twardej i lekko zasadowej wodzie, rybki żyły i rozwijały się ale nic poza tym. Niestety na długie lata przegrały konkurencję z innymi biotopami, dla których woda miejska była milszym środowiskiem. Jednak w taki czy inny sposób, od czasu do czasu trafiały do mnie pojedyncze sztuki, a niekiedy dane mi było oglądać pięknie wyrośnięte i wybarwione pielęgniczki z gatunku nannacara anomala. Być może pod wpływem tych krótkich chwil zauroczenia, gdy jakieś półtora roku temu trafiłem w zaprzyjaźnionym sklepie na młode nannacary, bez wahania kupiłem kilka sztuk. Tym razem mogłem im zapewnić godne warunki. Po półrocznej, wymuszonej przerwie w moim akwarystycznym hobby, startowałem niemal od początku. Rybki trafiły do akwarium początkowo przeznaczonego dla kąsaczowatych. Nie było to jeszcze idealne lokum, ale komfort pielęgniczek zdominował moją wizję akwarium i gdy tylko akarki zaczęły dorastać zmieniłem aranżację zbiornika. Fotka nr 3 (akwarium z nannacara anomala) Akwarium urządziłem przede wszystkim z myślą o akarkach, a "domowa stacja uzdatniania wody" zapewniła przyjazne i w miarę naturalne parametry. Z zakupionego stada wybrałem jednego samca i dwie samice. Wybór nie był przypadkowy, taki zestaw ujawnił się sam i objął w posiadanie cały zbiornik, pozostałe rybki były bezlitośnie przeganiane i ostatecznie dla ich dobra musiałem je oddać. Właściwie od tego momentu zaczęła się prawdziwa przygoda z nannacara anomala. Samiczki podzieliły akwarium na dwa rewiry, natomiast samiec majestatycznie pływał w całym akwenie. Oczywiście stabilizacja, względny spokój i dobre karmienie, wywołały burzę hormonów i wkrótce obie samiczki pilnowały gniazd z ikrą. Fotka nr 4 (samiczka z ikrą) W tym czasie, w tym samym akwarium współegzystowały z pielęgniczkami drobnoustki (nannostomus beckfordi) i te na co dzień nieszkodliwe bandziory nie pozwoliły przetrwać pierwszym miotom. Mimo niezwykłej determinacji samic nie udało im się uchronić potomstwa dłużej niż trzy dni. Pierwsze odchowane młode przetrwały tylko dla tego, że kilkanaście sztuk ukradłem jednej z samic przy pomocy wężyka. Poza niewątpliwą urodą (kontrastowa kratka samicy i turkusowy połysk samca), obserwacja zachowań społecznych nannacar dostarcza wielu emocji. Jedno z takich zachowań opisałem na forum http://www.apisto.pl/fa/viewtopic.php?t=5352 i tu pozwolę sobie powtórzyć tę krótką historyjkę. Pokazuje ona jak dynamiczne mogą być zmiany w zachowaniu ryb w naszych akwariach. Stan początkowy, dwie samiczki wodzące za sobą młode. Samiczka, która wyznaczyła sobie większe terytorium ciągle jest narażona na ataki drobnoustków beckforda na jej potomstwo, druga samiczka ma mniejsze terytorium i mniejsze kłopoty. Samiec ten sam co opisany wcześniej. Fotka nr 5 (samica z młodymi) Wyobraźcie sobie następującą scenkę: Samiec pływa jak zwykle w przedniej części, nie wadzi nikomu, czasem zajrzy to tu to tam, jest akurat na terytorium pierwszej samiczki (i o niej będę pisał). W normalnych okolicznościach samiczka trzyma się blisko korzeni i mchów, wodząc tam młode. W pewnym momencie samiec przepływa tuż obok młodzieży, ale nie zwraca na nie uwagi (jak zwykle), jednocześnie dwa samce drobnoustków próbują się dobrać do maluchów. Samiczka zaczyna się stroszyć i po chwili z furią atakuje drobnostki, te uciekają w popłochu, samiczka robi gwałtowny zwrot i rusza za odpływającym już samcem, dopada do niego i kąsa w końcówkę płetwy ogonowej. I tu zaczyna się dramat i najciekawsze zachowanie jakie widziałem u tego gatunku. Boleśnie zraniony samiec wykonuje spokojny (naprawdę powolny) obrót i ustawia się twarzą w twarz z samiczką, oboje stroszą pokrywy skrzelowe. Samiec przechodzi niezwykłą jak na niego metamorfozę, barwa z łagodnego turkusu zmienia się na ciemny granat, rozwiera szczęki i straszy, ale to nie robi większego wrażenia na samiczce, wprost przeciwnie przystępuje do ataku. Tego już spokojny na co dzień samiec nie wytrzymał i uderzył z całą furią (przypomnę, że jest dwukrotnie większy), starcie było dynamiczne ale krótkie, zwyciężyła siła i masa samca. Ale na tym nie koniec, nie wystarczyło mu przepędzenie samicy, wrócił i pożarł młode jedno po drugim, oczywiście samica jeszcze próbowała rozpaczliwie bronić dzieci, ale samiec był bezwzględny. Sytuacja nie uległa zmianie przez kolejne dni, samiec na widok samiczki wpadał w taki szał, że przez kilka minut ganiał zaszczutą samiczkę po całym akwarium, dopóty, dopóki ta ukryła się w jakimś zacisznym kąciku. Można by pomyśleć, że to wrodzona (mało prawdopodobne) agresja samca, ale nie pasuje tu zachowanie w stosunku do drugiej samiczki. Otóż kiedy samiec wpływał na jej terytorium i niebezpiecznie (z jej punktu widzenia) blisko maluchów, wypływała mu naprzeciw i stroszyła się, samiec najczęściej schodził jej z drogi lub po prostu zawracał i odpływał. Kiedy przypadkiem podpłynął bezpośrednio do maluchów, a samiczka była akurat zajęta odpędzaniem innego intruza, to zupełnie nie zwracał na nie uwagi, jakby nie istniały. Stosunek samca do samiczki nr 1 nie zmienił się przez cały okres opieki nad młodymi przez samiczkę nr 2. Wydawało się że to rozwód na stałe. Cóż , pozostała dobrana parka. Niestety konsekwentny gang drobnoustków dokonał dzieła zniszczenia i narybek drugiej samiczki również nie przetrwał. Mimo, że nie zamierzałem rozmnażać ryb na skalę przemysłową, to jednak taki stan rzeczy nie zaspokajał moich ambicji i dla zwiększenia szans na odchowanie młodzieży, zabrałem z akwarium wszystkich potencjalnych pożeraczy narybku. Jako współlokatorzy pozostały tylko corydoras pygmaeus i otocinclus affinis. Jak się okazało taki zabieg był najlepszym rozwiązaniem. Otóż nie tylko pozwolił samiczkom w spokoju odchować młode to jeszcze doprowadził do zgody między wcześniej skłóconymi partnerami. Jak widać zew natury bierze górę nad pozostałymi emocjami. Niestety to zdarzenie ma smutny finał. Samiec w ciągu dwóch dni odbył tarło z obiema samiczkami, a następnego dnia dokonał żywota. Niestety już chyba nigdy nie dowiem się dla czego. Rankiem znalazłem go martwego przy przedniej szybie akwarium, bez jakichkolwiek ran, okaleczeń, czy objawów chorobowych, nawet barwa łusek się nie zmieniła. Samiczkę numer 1 połączyłem z samcem z pierwszego przychówku ukradzionego samicy nr 2 (umarł król, niech żyje król). Fotka nr 6 (młody samiec) Jako typowy akwarysta hobbysta, nigdy nie rozmnażałem ryb na większą skalę i tak jest w tym przypadku. Na dzień dzisiejszy mam jedną dorosłą parę w zbiorniku o powierzchni dna 65/40 cm. Kilka młodzików przetrzymuję w osobnym zbiorniku, do czasu aż nabiorę pewności, że nowy narybek ma spore szanse na przetrwanie, wtedy starsze rozdaję lub po prostu zanoszę do zaprzyjaźnionego sklepu. Przygoda z nannacara anomala trwała ponad 2 lata. Od czasu do czasu trafiam w necie na pytanie o sposoby postępowania z tymi pielęgniczkami, może ten tekst komuś pomoże, może kogoś po prostu zaciekawi. RE: Nannacara anomala - turkusowy klejnot - globoos - 27-12-2012 10:16 Dodałem kilka fotek tej rybki do tak ciekawego artykułu. Na zdjęciu w sumie są 4 szt rybek z rozróżnieniem płci pewnie nie będzie trudności jak i odnalezienie samca dominującego. RE: Nannacara anomala - turkusowy klejnot - Marmota - 27-12-2012 23:36 Ja miałem parę tego gatunku około 3 msc. jednak samiec niemiłosiernie gonił samicę przez cały czas. Podejrzewam że były z jednego chowu, kupione w "Skalarze". Jednak tydzień temu samiec wyskoczył z akwa no i została mi tylko samica. Teraz szukam samca, jeżeli wiecie gdzie można takowego nabyć to proszę o info. |